Narko zniechęci tylko tych, co i tak nie chcą ćpać

Narko zniechęci tylko tych, co i tak nie chcą ćpać

22 lutego 2018 14 przez Monika Kilijańska

Narko Dany Łukasińskiej i Krzysztofa Ostrowskiego jest moim pierwszym dorosłym komiksem. Wprawdzie wcześniej miałam krotki romans z Kajko i kokoszem, Asterixem czy Thorgalem, jednak szybko się skończył. Czy Narko to udany komiks? I tak i nie.

Bohaterowie

Cały komiks podzielony jest na kilka oddzielnych historii. Mamy tu więc historię dwugłowego Kryspina, którego mama bierze leki na każdą przypadłość, a ojciec jest profesorem i propagatorem prawa do legalności narkotyków. Wie on wszystko o używkach każdego rodzaju. Mamy historię Barta i jego klasy, jak to on określił, „jak tablicy Mendelejewa”, bo każdy ćpa co innego. On sam skończył jako nałogowy alkoholik. Mamy też historię Mocnego, entuzjasty niemożliwych do wykonania wyzwań i zadań, prymusa, ciekawego świata i testującego wszystko najlepiej na sobie. Bez doświadczeń i eksperymentów czym byłoby życie?

Akcja

Główną osią spinająca całość książki są oczywiście substancje uzależniające w każdej postaci: amfa, maryśka, LSD, grzybki halucynogenne, klej, leki psychotropowe i syrop z kodeiną, a nawet alkohol. Każdy z bohaterów ma swoją osobliwą historię związaną z nałogiem i staczaniem się na samo dno. Niektórzy, jak Bart, podnieśli się z upadku, inni nie mieli tego szczęścia, a jeszcze inni, za sprawą rodziców czy też innych autorytetów jak trener, wyszli na prostą. Jednak konsekwencje, mniejsze lub większe, odczuwa każdy z nich.

Język

Autorką scenariusza Narko jest Dana Łukasińska. Po tytule komiksu spodziewałam się, że mnie poruszy, że będę razem z bohaterami przeżywać ich upadek. Jednak nie było tego współprzeżywania. Sama narracja jest trzecioosobowa i przez to jestem tylko kolejnym obserwatorem całej sceny. Brakuje mi tego bycia kumplem od jointa, zrozumienia potrzeb jednostki w grupie. Jest chłodno, mogłabym nawet rzec, że podręcznikowo. Co rusz stykam się z kolejnymi encyklopedycznymi opisami substancji psychoaktywnych i ich zgubnego wpływu na życie czy ciało używających. Nie trafia to do mnie jako osoby dorosłej, to jak ma do młodzieży, do której raczej jest kierowane? To dobra książka dla każdego pedagoga, żeby ładnie wyglądała na półce, ale nie do przedstawienia nastolatkowi, który wyczulony jest na apodyktyczny czy moralizatorski ton każdej publikacji.

Kreska

Za wszystkie rysunki odpowiada Krzysztof Ostrowski. W tym wypadku nie mam zastrzeżeń. Choć kreska jest czasem nawet niechlujna, to idealnie pasuje do konwencji komiksu. Ma być surowo, czasem strasznie, obrzydliwie i jest. Kreska jest poszarpana, niechlujna, pogłębia stan psychozy, jakiej doświadczają bohaterowie. Choć czasem miałam problem z czytelnością poszczególnych kadrów, to sama konwencja bardzo udana i spójna.

Podsumowanie

Niestety, ze względu na moralizatorski ton, niczym z podręcznika dla ucznia, nie sięgnęłabym drugi raz po Narko. Rozumiem przesłanie książki, ale nie tędy droga. Kary i przykłady odstraszają tylko tych, którzy nie chcą grzeszyć. Nawet najlepszy projekt bohatera, Mocnego,zostaje zepsuty słabym zakończeniem. Pozycja tylko dla entuzjastów tematu związanego z używkami.


Na szybko:

Jako młodziak zaczytywałam się w literaturze pokroju „My dzieci z dworca ZOO”. Ale to nie ten typ. To książka-straszak, która jednak nikogo nie przestraszy. Dla samej ciekawej okładki nie warto po nią sięgać.

Moni zdaniem:

Fabuła: 4/10
Kreska: 5/10
Bohaterowie: 4/10