Jujutsu Kaisen: Execution

Jujutsu Kaisen: Execution

17 grudnia 2025 0 przez Monika Kilijańska

Ze wszystkich ostatnich filmów kompilacyjnych anime, Jujutsu Kaisen: Execution najwyraźniej ukazuje swoje szwy. Grube szwy! Seria Demon Slayer pozornie zrezygnowała z sezonów dla dobra filmu (i na tym zarobiła!), a Chainsaw Man: The Movie – Reze Arc z powodzeniem skondensował wątek fabularny w coś kinowego z wyższej półki. A tu?

Bohaterowie

Yuta Okkotsu znamy już z pierwszych odcinków/filmu. Był dość nieśmiałym i samotnym chłopcem, który w dzieciństwie był często prześladowany. Z powodu Riki, która prześladowała go przez większość jego wczesnego życia, Yuta nie potrafił nawiązywać kontaktów z innymi ludźmi i stracił wszelką pewność siebie. Utrudnia mu to interakcje z innymi, ponieważ często go nieumyślnie przerażają lub po prostu jest zbyt nieśmiały, by z nimi rozmawiać. Mimo to Yuta szczerze troszczył się o innych i postanowił się od nich odizolować, nawet jeśli oznaczało to pozostanie w samotności. Potem dostaje się do szkoły jujutsu i jest uczniem Satoru. Tu jest starszym kolegą protagonistów, a dodatkowo specjalnym egzekutorem. Przysięga zgładzić Itadoriego. To nie przeszkadza mu zabijać klątwy o pomagać słabszym. Z niesamowitą precyzją i szybkością włada mieczem. Jest też nazywany shinigamim. Potrafi wykorzystać przeklętego ducha Riki do własnych celów.

Fabuła

Film, trwający około dziewięćdziesięciu minut, śledzi Yuji Itadoriego działającego jako użytkownika jujutsu. Teoretycznie brzmi to jak kusząca propozycja – szansa na zbadanie następstw zapierającego dech w piersiach Incydentu w Shibuya i obserwowanie ewolucji postaci. Pierwsze czterdzieści minut to w zasadzie błyskawiczne streszczenie wątku Incydentu w Shibuya z drugiego sezonu – siedemnaście odcinków gęstej narracji, skondensowanych w mniej niż połowę filmu. Takie podejście do podsumowania może sprawdzić się u zagorzałych fanów, którzy pragną odświeżenia kinowego, ale dla zwykłych widzów lub osób mniej zaznajomionych z serią jest ono niemal niezrozumiałe. Ważne relacje i motywacje postaci zostały zredukowane do krótkich retrospekcji lub krótkich dialogów. Nawet dla długoletnich fanów trudno jest się w to zaangażować, gdy historia przypomina raczej zbiór najważniejszych momentów niż spójną narrację. Dosłownie wkurzałam się, że niektóre sceny były zbędne, a inne pobieżnie przedstawiły sytuację. Kiedy film w końcu przechodzi do nowego materiału, zasadniczo dwóch pierwszych odcinków nadchodzącego sezonu trzeciego i początku Igrzysk, staje się jasne, że Execution to nie film, a raczej przydługa reklama kolejnego sezonu anime. Fabuła nagle zmienia ton i tempo, jakby widzowie zostali poproszeni o obejrzenie podsumowania przed rozpoczęciem głównego filmu. A i przyszłe zdarzenia są dość nijako i miałko przedstawione. I urwane tak, że nijak nie można nazwać tego cliff hangerem.

Kreska

Animacja, zazwyczaj jeden z charakterystycznych elementów serialu, wydaje się tu dziwnie niespójna, opierając się w dużej mierze na efektach wizualnych, rozmyciach w ruchu, eksplozjach i efektach dźwiękowych, aby symulować ruch, zamiast go faktycznie animować. Nie jest to niczym niezwykłym w anime, ale te skróty są bardziej widoczne w kinie, gdzie widzowie oczekują płynniejszej, bardziej dynamicznej oprawy wizualnej. Naprawdę liczyłam, że po nie do końca udanym wizualnie sezonie drugim dostanę dopracowany film. O, naiwności! Często jest to rekompensowane w scenach walki, ale naprawdę sprawiało wrażenie nietrafionego. W kilku kluczowych scenach akcji praca kamery i montaż są tak chaotyczne, że trudno docenić choreografię i wrażenie oddziaływania, z których słynie JJK. Mappa zdecydowanie się nie popisała.

Muzyka

Muzyka skomponowana z tą samą energią i emocjonalnym rezonansem, co w serialu, pozostaje jego atutem. Wzmacnia napięcie i dramaturgię nawet wtedy, gdy efekty wizualne lub tempo akcji zawodzą. Oprawa dźwiękowa jest ogólnie mocna i dodaje wiele do tego, co widzimy na ekranie. Na szczególną wzmiankę zasługuje zwłaszcza “more than words” Hitsujibungaku.

Ciekawostka

Nie polecam nagrywać filmu w kinie. Za nagranie nowego filmu anime grozi bowiem kara np. w Japonii do 10 lat więzienia lub grzywna w wysokości do 65 000 dolarów (10 milionów jenów) albo obie te kary. Ogólnie w Japonii na poważnie ściga się naruszenie praw autorskich w wyniku naruszenia ustawy o zapobieganiu piractwu filmowemu lub ustawy o prawie autorskim. Japonia ma nawet do tego maskotkę, trafnie nazwaną Camera-man, której zadaniem jest odstraszanie ludzi od nielegalnego nagrywania lub fotografowania programów filmowych. Jeśli wybierzecie się do Japonii na film, zobaczycie krótki, humorystyczny zwiastun przedstawiający Camera-mana, faceta w czarnym trykocie z za dużą kamerą na głowie, ściganego przez Patrol Lamp Mana, policjanta z gigantyczną migającą syreną na głowie. To kampania „NO MORE Eiga Dorobou”, dziwna mieszanka języka japońskiego i angielskiego, co oznacza „Nigdy więcej kradzieży filmów”. Oczywiście na temat tej pary powstały już mangi (także yaoi!), krótkie filmy i wzmianka w Gintamie.

Podsumowanie

Po obejrzeniu Jujutsu Kaisen: Execution byłam bardziej rozczarowana, niż się spodziewałam. Jako fan serii, podchodziłam do filmu z ekscytacją, licząc na film, który znacząco rozwinie fabułę lub zaoferuje coś nowego. Tym bardziej, że drugi sezon JJK skończył się obiecująco (nie mam porównania z mangą jeszcze). Zamiast tego dostałam raczej prowizoryczny, pospieszny, nierówny i zagmatwany twór, które z trudem uzasadnia swoją pozycję jako samodzielny film. Cóż, postawiłabym go na półce z Demon Slayer – To the Swordsmith Village pod względem fabuły. Wizualia też nie są najlepsze, choć i tak lepiej niż w serialu. Ogólnie: tylko dla bardzo, baaaardzo zagorzałych fanów. Tylko Nanamiego szkoda…


Na szybko

Chociaż Jujutsu Kaisen: Execution oferuje ekscytującą zapowiedź tego, co ma nadejść, szkoda że wątek Shibuya nie był bardziej rozbudowany, zwłaszcza walka Mahoragi z Sukuną. Jest dobrze, ale nie świetnie.

Moni zdaniem:

Fabuła: 6/10
Kreska: 7/10
Bohaterowie: 6 /10