Dostać się na Wieczny turniej to dopiero początek!

Dostać się na Wieczny turniej to dopiero początek!

1 lutego 2019 0 przez Monika Kilijańska

Jak trwoga to do Boga, ale w przypadku bohaterów Walecznego turnieju to raczej powinniśmy mówić, że jak trwoga to do bożej łaski. Debiut komiksowy Agnieszki Kwaśnik, na tyle dobry, że chcę zobaczyć jak się rozwinie graficznie i storytellingowo.

Bohaterowie

Można by o nich rzec czterech wspaniałych, ale nie są oni tak wspaniali. Heike to przywódczyni nietypowej grupy wojowników, których celem jest przygotowanie młodocianego Floy’a do walki we wiecznym turnieju. To mityczna potyczka, której nie do końca wiadomo, czy można wygrać, ale jeśli tak, to istnieje prawdopodobieństwo, że cały świat się zmieni. Floy jest trochę jeszcze nieopierzonym wojownikiem, dopiero się uczy, ale ma potencjał. Jest niesamowicie szybki. Niestety nie grzeszy rozumem, często stresuje się, co nie pozwala na łączenie się telepatycznie z jego umysłem. Pierwotnie w konkursie miał brać udział Jeff, jednak nie został ostatecznie wybrany. Włada on ciekawą elektryczną bronią. Kwartet poszukiwaczy artefaktów do rozpoczęcia wiecznego turnieju zamyka Günter, który jest jednym z ostatnich czarowników voo-doo i potrafi z popiołu formować przeróżną broń białą dla swoich kompanów (trochę jak bohater The Innocent).

Fabuła

Osią komiksu jest podróż po kilka potrzebnych do odbycia wiecznego turnieju artefaktów: Smoczą krew, miecz Pierwszego Króla oraz Bożą łaskę. Wieczny turniej jest legendarną potyczką najlepszych wojowników na świecie. Podobno niezwyciężony król, który zaprowadził pokój na ziemi, stworzył turniej, by ludzie wszelkie waśnie rozwiązywali właśnie podczas jego trwania. Niestety nikt nigdy nie wygrał turnieju. Na łożu śmierci król ugadał się z bogami, że jeśli znajdzie się śmiałek, który wygra turniej, oni spełnia jego życzenie. To właśnie dlatego Heike i chłopaki muszą znaleźć dodatkowe siły dla wystawianego w turnieju Floya. Dzięki smoczej sile, mieczowi i bożej łasce turniej wygra z palcem w nosie. Jednak nie jest łatwo ani zdobyć smoczą krew, znajdująca się w królestwie, w którym nie można kłamać, ani odpowiedni miecz, skoro najlepsi kowale są w kraju wroga, ani tym bardziej utrzymać się z daleka od mocy kryształu z bożą łaską, który kusi, by użyć go do własnych celów, a nie by spełnić życzenie dla dobra ludzkości, choćby było nim ustanowienie wiecznego pokoju na świecie. Okazuje się, że najgorzej jest mieć wroga w swoich własnych szeregach.

Kreska

Wieczny turniej to debiut Agnieszki Kwaśnik. I to naprawdę widać także pod względem kreski. Fakt – jest ciekawa, postacie są naprawdę dobrze zaprojektowane i cieszą oko, kadry najczęściej nie zioną pustką, szczegółowość potrafi zaskoczyć. Jednak minusem jest niezdecydowanie, nierówność rysunków. Raz są psychodeliczne cienie, innym razem brakuje im rastrów, kreska bywa delikatna po toporną, proporcje często są zachwiane, przez co mimika twarzy czasem jest aż groteskowa. Za to sceny walki są na przyzwoitym poziomie i np. w ostatnim rozdziale mogliśmy naprawdę zobaczyć ciekawą walkę wręcz głównych bohaterów. Jestem ciekawa jak kreska Agnieszki się rozwinie w kolejnych komiksach, bo jest moc.

Ciekawostka

Jednym z atrybutów turniejowicza jest tzw. boża łaska. To nic innego jak kryształ z boską mocą, pozostałość po bogach, Po dotknięciu Bożej łaski osoba staje się „umiłowanym” i obdarzonym przez jednego z bogów jego mocą. Pech jeśli dotkniemy kryształ z mocą Dionizosa. Każda łaska jest unikalna, ale samo umiłowanie jest swoistym przekleństwem, a nie darem. Pierwszym znakiem, że posiadasz moc, są białe włosy. Im bardziej opanuje się moc boską, tym więcej ich na głowie. Jednak nie zawsze moce nieśmiertelnych są umiłowanym sprzyjające. Jeśli umysł nie współgra z mocą, ta zawładnie ciało, a zaraz po nich zmąci się także myśl i osoba obdarzona popada w szaleństwo. Na szczęście oddalenie się od Boskiej łaski na więcej niż 10 cm powoduje utratę mocy i śpiączkę ex-umiłowanego. Ponowne dotknięcie innej Boskiej łaski spowoduje ekspresowe postarzenie się, a nawet śmierć.

Podsumowanie

Zaczyna się petardą i kończy z niedopowiedzeniem. Oto historia drogi, jaką musiała przebyć czwórka kompanów, których łączył jeden cel: wystawić jednego z nich do walki o spełnienie marzenia, które może zbawić świat. Jednak nie wszystko idzie jak z płatka.


Na szybko:

Dobry debiut, w którym nawet niedociągnięcia nie są aż tak rażące, by uniemożliwiały przyjemność z czytania. Ciekawa historia, ciekawe postacie i nawet nazewnictwo oryginalne. Podoba mi się wykreowana klamra całej opowieści, nagły zwrot akcji i zakończenie. Jest naprawdę dobrze – ciekawe jak będzie w kolejnych komiksach autorki.

Moni zdaniem:

Fabuła: 7,5/10
Kreska: 7/10
Bohaterowie: 8,5/10