Nie każdy jest superbohaterem, ale marzyć można. My hero academia [tom1]

Nie każdy jest superbohaterem, ale marzyć można. My hero academia [tom1]

30 sierpnia 2018 30 przez Monika Kilijańska

Jak byłam mała chciałam latać jak Piotruś Pan. To był mój bohater, który zawsze ratowal siebie i dzieciaki z Zatoki przed Kapitanem Hakiem. Jednak w tej historii jest jeszcze coś: to Wendy i jej bracia wydają się być dziwni, bo nie potrafią latać jak cała ferajna. A gdyby tak było w realnym świecie? Gdyby tak każdy posiadał jakąś supermoc? Właśnie taki świat zapewnia My hero academia, którego tom pierwszy mam już za sobą.

Bohaterowie

Izuku Midoriya jest zwykłym licealistą: zakuwa do sprawdzianów, ma cichą sympatię i wrogiego sobie rówieśnika, który woła do niego Deku rymujące się z deklu. Tak, z pewnością Izuku jest zwykły. Nad wyraz zwykły. Ale bycie zwykłym w świecie, gdzie niezwykłość jest normą jest… niezwykłe. Bo Izuku inaczej niż 80% populacji świata nie posiada żadnej supermocy. Jego rówieśnicy potrafią szybko biegać, krzesać ogień, zamieniać się w żabę czy lewitować, a on nic, zupełnie. W wieku 4 lat rodzice, także obradzeni, zaprowadzili go do doktora, który pierwszy raz zobaczył na oczy kogoś bez daru. Czy to może zaszkodzić? Tak, bo Izuku najbardziej na świecie chciałby zostać zawodowym bohaterem, a bez supermocy może liczyć najwyżej na idealne zdanie egzaminu i jakiegoś farta na teście superbohaterskim. Nie pomaga mu w tym jego wrodzona, a może raczej nabyta po przebywaniu kilku lat w klasie z Katsugi Bakugo, nieśmiałość i unikanie walki.

Fabuła

Mamy tu typowy schemat: słaby bohater, Izuku Midoriya, stara się ze wszystkich sił by dorównać swojemu idolowi, All Mightowi. Oczywiście otrzymuje szansę, by swoje marzenie spełnić. Ba, spotyka All Mighta i bierze udział w brawurowej akcji ratunkowej mimo braku mocy. Porywa tym ludzi i innych bohaterów, czekających na wsparcie. Daje się przez to zauważyć All Mightowi, który ratuje sytuację. All Might nie wziął się w Japonii przez przypadek: ma zostać nauczycielem w U.A., tej samej, do której bardzo chciałby dostać się zarówno Izuku jak i jego antagonista Katsugi. Nie jest to jednak łatwe zadanie, bo egzaminy wstępne oblewa zdecydowana większość przystępujących. Jedak czy sam zapał i lekka protekcja bohatera wszech czasów wystarczą, by zdać egzaminy? A jeśli tak, to czy istnieje możliwość, że do klasy bohaterskiej dostanie się chłopiec bez wrodzonych zdolności? Czy świat, a przede wszystkim on sam, jest na to gotowy?

Kreska

Kreska Kohei Horikoshi jest przyjemna dla oka, a sceny walki naprawdę są dobrze narysowane. Często zajmują całą stronę i to właśnie w dobrze zaprojektowanych szpaltach shonenów lubię. Projekty postaci są naprawdę ciekawe, szczególnie pana Aizawy, Recovery Girl czy żabia Tsuyu Asui. Każda z kreacji swoim wyglądem uosabia nie tylko cechy charakteru, ale także swoją supermoc.

Ciekawostka

Język japoński ma to do siebie, że ten sam wyraz można w różny sposób, różnymi znakami Kanji, napisać. Tak więc Izuku można też odczytać jako Deku, co oznacza dureń, głupiec czy tuman.

Podsumowanie

To idealna manga także dla dzieci, ale przede wszystkim wszystkich, którzy lubią superbohaterów, i to nie tylko takich w trykotach, oraz szybką akcję. Ani na chwilę nie zwalnia tu tempo i właściwie od razu zostajemy rzuceni na głęboką wodę. Świetna zabawa dla każdego.


Na szybko:

Spodoba się każdemu: dzieciom, bo są superbohaterowie, młodzieży, bo są superbohaterowie w szkole i starszym, bo są superbohaterowie z poczuciem humoru. Szybka akcja, świetne wykreowane postaci, prosty, ale nie rubieżny humor. Uwaga, bardzo szybko się to czyta i chce więcej!

Moni zdaniem:

Fabuła: 9/10
Kreska: 10/10
Bohaterowie: 9/10