Giant days. Przepraszam, że cię zawiodłam [tom 4]

Giant days. Przepraszam, że cię zawiodłam [tom 4]

22 sierpnia 2019 1 przez Monika Kilijańska

W życiu studenckim pojawiają się czasem okresy załamania i zwykle jest to właśnie na pierwszym roku. Nie zawsze trafiamy na kierunek, który chcieliśmy studiować, zmieniamy zainteresowanie lub zupełnie drogę dalszej edukacji wybierając szkołę policealną czy nawet doświadczenie w pracy zamiast nauki na uniwerku. Z takim problemem zmagają się też dziewczyny z Giant Days w piątym tomie ich komiksowych przygód.

Bohaterowie

Esther De Groot, fanka ciężkich klimatów, gotyckich strojów, czaszek i dziwnych butów jest studentką filologii angielskiej. Jest niewątpliwie królową dramy, bo gdziekolwiek się pojawi dzieje się coś niesamowicie dramatycznego. Egzaminy końcowe nie poszły jej za dobrze, więc postanawia robić to, co umie najlepiej: użalać się nad sobą i tym, że nikt jej stanu nie rozumie, nawet jej rodzice. W ramach pokazania, że sobie poradzi, zaczyna pracę w pączkarni, nie jest to jednak szczyt jej marzeń. Na szczęście ma świetne kumpele – i na kampusie, i w rodzinnej miejscowości – więc szybko wraca do studenckiego życia. Życia, w którym dla odmiany, będzie musiała sobie radzić finansowo sama. Czy znowu będzie pracować w handlu ciastkami czy może zostanie… gwiazdą filmową?

Fabuła

Studenckie życie to wariactwa i imprezy, ale nie każdy jest przygotowany na cięższe czasy, zwane potocznie sesją. Esther tym razem rzeczywiście ma powody do narzekań, bo, oględnie mówiąc, nie poszło jej. Wraca więc do domu, twierdząc, że już na uczelnię nie wróci. Po kłótni z rodzicami postanawia żyć na własny rachunek, ale bez doświadczenia i skończonej szkoły niewiele może. Ot, tyle co licealiści: roznosić gazety czy sprzedawać pączki. Praca nie przynosi jej ani satysfakcji ani pieniędzy. Nie jest jednak sama.

Współlokatorki na wieść o jej rezygnacji ze studiów potrafią namówić zmienną w deklaracjach dziewczynę na powrót do Alma Mater, gdzie pojawia się kolejny problem: brak mieszkania studenckiego, romanse Esther (znowu!) i próby radzenia sobie z samotnością przy pomocy Tindera przez Susan.

Kreska

Na dobre zadomowił się już w serii Max Sarin (pierwsze dwa tomy zbiorcze, a dokładniej 7 zeszytów komiksu, ilustrowała Lissa Treiman; w tym tomie jest autorką okładki) w roli ilustratora i bardzo podobają mi się jego rysunki. Są proste, przyjemne dla oka. Tak samo kolorystyka czy liternictwo wpada w oko.

Ciekawostka

Susan postanowiła zawierzyć technologii i zamieścić ogłoszenie na Tinderze. Czy jest Tinder? Tinder to aplikacja na smartfona do nawiązywania znajomości, która powstała w Ameryce w 2012 roku. Natychmiast zdobyła ona fanów wśród mieszkańców studenckich kampusów, nie zawsze singli, do których była kierowana. Bo to coś więcej niż portal randkowy. Tinder pobiera wybrane przez nas zdjęcia i podstawowe informacje z Facebooka. Prawie natychmiast otrzymujemy powiadomienia, że ktoś o podobnych wieku, orientacji seksualnej oraz gdzieś w pobliżu może nam się spodobać. Jeśli zalajkujemy jego profil, a on nasz – to jesteśmy skojarzeni i można zacząć flirtować. Obecnie Tinder posiada 24 wersje językowe i ponad 10 milionów użytkowników aktywnych codziennie.

Podsumowanie

Pierwszy rok studiów już za bohaterkami czwartego tomu Giant days, ale nadal jest tak samo wesoło. Właściwie każda historia dobrze się tu kończy, więc można się przygotować na typowo rozrywkowe czytanie komiksu z dobrą kreską i świetnymi żartobliwymi dialogami.

Pozostałe recenzje serii Giant days: Giant days. Królowe dramy [tom 1], Giant days. Obudźcie mnie, jak będzie po wszystkim [tom 2], Giant days. Bycie miłą nic nie kosztuje [tom 3].


Na szybko:

Giant Days to propozycja dla tych, którzy lubią się dobrze bawić oraz cenią sobie humorystyczne komiksy. Dzięki niemu wyśmiejemy codzienne problemy, przypomnimy sobie czasy własnej młodości i naładujemy baterie. W sumie każdy czasem potrzebuje odrobiny bezrefleksyjnej rozrywki.

Moni zdaniem:

Fabuła: 7/10
Kreska: 8/10
Bohaterowie: 8/10