Życie i surfing jest jak Fale

Życie i surfing jest jak Fale

26 sierpnia 2019 0 przez Monika Kilijańska

Zawsze będąc nad polskim morzem miałam niedosyt fal. Kiedy były duże i można byłoby chociaż w nie skakać, to był zakaz kąpieli. Nawet jakbym chciała nijak nie można by było pływać na desce surfingowej. O surferach jest właśnie powieść graficzna Fale. Ale nie tylko miłość do tego sportu jest kanwą opowieści.

Bohaterowie

Kristen to młoda kobieta, która zapatrzona w starszego brata, kocha tak jak on ocean i pływanie na desce. Grała w szkolnej drużynie koszykarskiej, uwielbiała też grać w Zeldę na Nintendo 64. Surfować w kalifornijskich wodach zaczęła w wieku 12 lat po fascynacji filmem Błękitna fala, w którym odnalazła same silne kobiece bohaterki. Jesienią 2015 roku już nie pływała. Wtedy odbyła się jej 7 operacja na płuca, która wyczerpała ją totalnie. Wcześniej nawet ujęta w kolanie noga czy proteza nie przeszkadzały jej w uprawianiu sportu. Nie poddała się jednak łatwo. Mimo. Iż jej dni były policzone, ruszyła w podróż życia. Do końca była spokojna. Podobno pachniała kwiatami gruszy.

Fabuła

AJ Dungo opowiada o swoich dwóch miłościach. Kobiecie imieniem Kristen i surfingu. Obydwie miłości są jego motorem do działania i zarazem ukojeniem, przeplatają się wzajemnie. Znajdujemy tu nie tylko historyczne aspekty tego sportu jak pierwsze wzmianki o pływających na deskach Hawajczykach, niekoniecznie ucieszonych z najazdu turystów, pierwszego olimpijczyka Hawajów czy twórcę lekkich desek surfingowych, na jakich do dziś pływają surferzy, ale i autobiograficzne wspomnienie niedawno zmarłej na raka partnerki rysownika. Są to wspomnienia przede wszystkim rysownika, ale i brata bohaterki czy jej matki. Zestawienie skomercjalizowanych Hawajów z tradycyjnymi, trudnych losów Toma i Duke’a, którzy musieli długo walczyć o uznanie, szczególnie Tom, z walką o każdy dzień, jaki toczy Kristen, jest może dość dziwne, ale dobrze opowiedziane. Okazuje się, że wszystko jest falą i raz jesteśmy na górze, a czasem na dole.

Kreska

Ilustratorowi AJ Dungo udało się w dość prostych, miękkich rysunkach uchwycić nie tylko płynięcie wody, ale i czasu. Fale, delikatne, rozlewające się czasem na całe strony, są prawie w każdym kadrze. Nawet w tych związanych ze szpitalem, scalając klamrą całą opowieść. Powieść dzieli się na dwa kolory. Część historyczna, dotycząca mistrza olimpijskiego Duke’a Kahanamoku czy innowatora desek surfingowych Toma Blake’a, jest w odcieniach piasku hawajskich plaż, zaś część dotycząca osobistych wspomnień Budngo – w kolorach błękitu płycizn i głębi oceanu czy turkusu lagun.

Ciekawostka

Na raka umiera na świecie ponad 8 milionów osób rocznie, a 18 milionów dowie się, w tym roku, że choruje na jakąś odmianę raka. W Polsce rak zabija blisko 110 tysięcy osób, z czego około 100 tysięcy umiera w wyniku nowotworów złośliwych. Jest drugą przyczyną zgonów w Polsce. 1/5 zgonów mężczyzn chorujących na raka powoduje zajęcie chorobą płuc, u kobiet są to piersi. Przerzuty do kości są częstym następstwem rozwoju choroby nowotworowej i jest praktycznym dowodem złośliwości nowotworu. Rozsiew do kości występuje w przebiegu raka płuca, jak u Kristen, w 36% przypadków.

Podsumowanie

To szalenie intymna opowieść o spokojnym odejściu, żegnaniu się i pogodzeniu z samotnością dzięki dzięki pasji jaką jest surfing. Choć narracja przeplata dwa zupełnie różne wątki, historyczny oraz autobiograficzny, sprawdza się doskonale. I przy tym niezwykle dobrze wyciska łzy.


Na szybko:

Fale to nie powieść historyczna, to też nie powieść autobiograficzna: to dwie powieści graficzne w jednej. Życie chorej dziewczyny jest jak fala; raz jest lepiej, raz gorzej. I historia Hawajów jest jak fala: raz spokojna, raz wzburzona. Piękna, melancholijna, dająca do myślenia i świetnie zilustrowana opowieść o czerpaniu tego co najlepsze z życia.

Moni zdaniem:

Fabuła: 7/10
Kreska: 8/10
Bohaterowie: 8/10