Tokyo Toy Box – manga o programistach gier

Tokyo Toy Box – manga o programistach gier

11 lipca 2020 0 przez Monika Kilijańska

W Internecie zawrzało swego czasu, że przygotowywana polska gra Cyberpunk 2077 wykorzystuje pracowników. Mało kto jednak naprawdę wie jak wygląda tworzenie gier i że rzadko można uchronić się przed crunchem. Czym jest crunch oraz jak wygląda japońskie Studio G3, tworzące kulinarnego bitewniaka, możemy poznać dzięki dwutomowej mandze Tokyo Toy Box.

Bohaterowie

Tayo Tenkawa, 32 lat, kawaler. Mieszka w jakimś bloku i nawet nie sprawdza, do którego mieszkania wchodzi. Bywa brudnawy, nieco woniejący, niewyspany, przemęczony nawet. Do skrzynki pocztowej chodzi jak musi. W sumie mieszka w swoim biurze. A ta, zapomniałam dodać: tworzy gry. Komputerowe, mobilne, pachinko. Ma małe biuro, kilkoro współpracowników. Nie posiada charyzmy, pieniędzy i uroku osobistego. Nerd nad nerdami. Nie umie w stosunki międzyludzkie. I nie umie przegrywać.

Fabuła

To manga o dwóch rzeczach: związku dwojga ludzi i świecie gamedev’u. Tu mamy coś, co jednak rzadko bywa: wzajemne przyciąganie i animozje dwojga dorosłych ludzi, z ich problemami, doświadczeniami i strachem. Dodatkowo sprawę komplikuje to, że Tenkawa i Tsukiyama to jakby dwa światy. Ona, w czasie wolnym zaciągająca trochę gwarą, chodząca w dresie i grająca w gry dla dzieciaków, pracuje jako manager w programistycznej korporacji, która… jest powiązana z największą traumą Tenkawy! Teraz przyjdzie tym dwojgu spędzić więcej czasu niż myślą, ponieważ to Tsukiyama ma pomóc małej firemce wypuścić poważną grę: Samurai Kitchen (czy tylko ja widzę tu nawiązanie do Kulinarnych pojedynków?). Cała fabuła opiera się więc na tworzeniu gry i poważną relację, a nie romans, dwojga dorosłych. Poznajemy nie tylko twardy, trudny świat (trochę podobny do tego z Bakumana), który rządzi się dość specyficznymi prawami zależnie od tego, na jaki rynek skierowana jest gra. To tylko dwa tomy, więc historia jest dosyć niespieszna i krótka, jednak rozwinięcie czeka nas w kolejnej serii Giga Tokyo Toy Box, obecnie 5-tomikowej, jednak od września 2020 czeka na nas kolejny tomik (nareszcie!).

Kreska

Kreska Tokyo Toy Box jest dość realistyczna. Zwróciłam uwagę na to, że kadry są naprawdę przepełnione szczegółami, najczęściej bałaganem biura Tayo. Rzadko zdarzają się sceny nieprzeznaczone dla młodszego odbiorcy (fanserwis), pomijając humorystyczny wątek z fizyką piersi bohaterek gier czy kąpielą w beczce na dachu.

Ciekawostka

Tak jak w Bakumanie tak i tu mamy do czynienia ze zjawiskiem gonitwy za terminem (deadline). W branży gier okres maratonu programowania przed oddaniem ostatecznej wersji gry jest zwany crunchem. Sam crunch spowodowany jest za krótkim terminem realizacji projektu, niedoszacowaniem ludzi i budżetu, błędami w kodzie czy też… przypływem kreatywności (to zwykle młode firmy). Wtedy pracownicy przesiadują w biurze non stop, często nawet śpią i jedzą w nim. Kawa i energetyki to prawie norma, tak samo jak chroniczne niewyspanie i przepracowywanie się. Po skończeniu takiego projektu organizm domaga się tak bardzo odpoczynku, że czasem odchorowuje wręcz przez kilka tygodni. Jest to też główny powód rzucania pracy przez programistów, ale raczej nie widać końca crunchu. Ciągłe braki w tym sektorze będą wymagać eksploatacji obecnych już pracowników. Na razie tworzenie gier pozostaje kreatywną, a więc trudną i frustrującą ścieżką zawodową.

Podsumowanie

To ciekawa, momentami dowcipna, czasem nostalgiczna, bardzo życiowa opowieść z sympatycznymi dorosłymi bohaterami. I to mimo nie dla każdego znanej tematyki jaką jest świat tworzenia gier wideo. Właśnie to powoduje, że jest to manga raczej dla dojrzałego czytelnika. Takiego, którego już nie zadowalają błahe szkolne romanse.


Na szybko:

Niezła gratka dla każdego fana gier, programisty czy kodziarza wannabe. Dla pozostałych – ciekawostka, bo choć wiemy, że gry powstają, to rzadko która firma chwali się problemami przy jej tworzeniu. Tu podpatrujemy jak małe studio, nieudolnie prowadzone przez 32-Taiyo, próbuje swoich sił pod batutą nieznającej się na samym kodowaniu Tsukiyamie, kobiecie spod skrzydeł korporacji programistycznej.

Moni zdaniem:

Fabuła: 8/10
Kreska: 7/10
Bohaterowie: 8/10