Wojna makowa, Rebeca F. Kuang

Wojna makowa, Rebeca F. Kuang

10 września 2020 0 przez Monika Kilijańska

Wojna makowa. Po takim tytule mogłoby się wydawać, że będzie to książka mocno osadzona w realiach wojny opiumowej w Chinach, ale nic bardziej mylnego. Więc o czym zatem jest ta książka? Wojna makowa to historyczne fantasy wojskowe wprawdzie osadzona w krwawej historii Chin tyle że nie do końca wiemy w jakim wieku. Nie ma tu Brytyjczyków czy Francji, którzy pragną kontroli nad szlakami narkotykowymi. Jest zaś Nikan złożone z kilku raczej zwaśnionych prowincji, pod rządami Cesarzowej oraz Federacja Mugen, z którą wojna wisi na włosku.

Bohaterowie

Rin to młodziutka dziewczynka, której przypadło nie do końca wesołe życie sieroty. Po śmierci rodziców w drugiej wojnie makowej z rozkazu cesarza przygarnęła ją rodzina handlarzy opiatów. Pochodzi z wiejskiego południa, nie stroni od pracy na słońcu, więc i jej skóra jest raczej ciemniejsza niż śnieżnobiała. Macocha postanawia się jej p[ozbyć i wydać za mąż. Jedyne co dostaje jako wiano to garść porad jak sprawić, by mąż-staruszek był równie bezwolny i posłuszny jak i przybrany ojciec swej żonie. Dziewczyna postanawia wbrew wszystkiemu, nawet własnemu rozumowi, zawalczyć o wykształcenie i dostać się do najbardziej prestiżowej uczelni: akademii wojskowej w Sinegardzie. Niczym Kopciuszkowi w baśni dziewczynie udaje się po wielu cierpieniach dopiąć swego.

Przekonana, że może wszystko, zderza się z rówieśnikami, którzy są o niebo lepiej przygotowani do nauki. Wszak są oni spadkobiercami wojowników i dumnych rodów całego kraju, bogatymi, uprzywilejowanymi. Ona jest biedakiem, który musi wypełnić statystyki. Wieśniaczką, która ma dać nadzieję innym wieśniakom, ale nie osiągnąć za wiele. Bo pierwszy rok na uczelni to jedno wielkie sito. Promocję wywalczają najlepsi, a Rin nie jest ani nad podziw bystra, ani też nie ma umiejętności bojowych. Za to ma cięty język i potrafi pakować się w kłopoty, przez co… tylko ma gorzej. I wśród uczniów, i wśród wykładowców.

Ale jest jeszcze coś co odróżnia Rin od całego rocznika, a nawet całej szkoły: skóra. Początkowo dziewczyna podejrzewa, że to wynik pochodzenia z południa i pracy tragarza opiatów, jednak okazuje się, że nie tylko ona ma inny odcień skóry. Równie smagły jest Altan – mistrz wszystkich wykładanych przedmiotów, pupilek, niesamowity wojownik. I ktoś, kto niebezpiecznie podejrzany…

Fabuła

Długo, bo prawie pół książki, śledzimy dojrzewanie Rin, jej zmagania ze zdaniem egzaminu, z pierwszym rokiem w trudnej szkole, wreszcie – kolejne lata nauki pod okiem ekscentrycznego mistrza. Jednak jak możemy się domyślić – w końcu dochodzi do wojny. Początkowo myślałam, że Rin spokojnie zakończy naukę i na początku jej kariery wojskowej przyjdzie jej walczyć u boku rodaków. Niestety nie jest tak różowo. Wojna wybucha nagle. Na tyle nagle, że jako czytelnik byłam skołowana i myślałam, że przegapiłam jakiś rozdział albo ktoś podmienił miejsce mojej zakładki. Każdy z uczniów zostaje przydzielony do jednostki, przyjaźnie i antagonizmy zostają brutalnie zerwane. Rin dostaje najgorszy angaż: zostaje cike. To oddział, który od biedy można nazwać szalonymi asasynami. Podlega on bezpośrednio pod Cesarzową i w czasie pokoju zajmował się usuwaniem z Nikan wrogów korony. Co jednak będzie robił w czasie wojny? Czy kilkoro ludzi może przesądzić losy raczej przegranego konfliktu?

Wojna makowa to szeroki wachlarz nieprzyjemnych możliwości, gdzie śmierć jest najmniejszym problemem. Autorka jest tak dobra w budowaniu napięcia. Na tyle, że czasem ciekły mi łzy, a czasem czułam gdzieś w trzewiach obracający się powoli nóż. Owszem, to debiut, a debiuty nie są idealne. Złapałam się kilkanaście razy na tym, że przewidywałam akcję. Dziewczyna szła tam, gdzie się spodziewałam, znajdowała tych, których zgadałam, że znajdzie. Jednak nieustannie odczuwałam ostrożność, zastanawiając się, czy wszystko jest podstępem albo kolejnym kłamstwem. Moje oczekiwania były tak różnorodne, że byłam nieustannie zmuszana do siedzenia nad lekturą w skupieniu tylko po to, aby się zorientować w fabule.

Autorka

Rebecca F. Kuang to rodowita kantonka. Wyemigrowała z Chin w wieku 4 lat i od tego czasu mieszka w Stanach Zjednoczonych w Dallas w stanie Teksas. Gdy miała 19 lat, spędziła gap year w Chinach. To tam rozpoczęła pisanie Wojny makowej. Na studiach i po nich interesowała się debatą uniwerystecką. Nawet pracowała jako trenerka debat w Kolorado. Dzięki zdobytemu w 2017 stypendium Marshalla kontynuowała studia na University of Cambridge w Anglii, gdzie uzyskała tytuł magistra sinologii. Obecnie nadal studiuje, tym razem na Uniwersytecie Oksfordzkim.

Powieść Kuang Wojna makowa była finalistką nagród Nebula, Locus i World Fantasy Awards. Powieść zdobyła nagrodę Compton Crook Award 2019 dla najlepszej pierwszej powieści anglojęzycznej roku oraz nagrodę Crawford Award 2019, przyznawaną corocznie przez International Association for the Fantastic in the Arts. Ponadto Kuang była także finalistką 2019 Campbell Award dla najlepszego nowego pisarza i zdobyła w 2020 tytuł Astounding Award for Best New Writer.

Podsumowanie

To nie tylko książka o wojnie, choć nie powiem – moje odczucia estetyczne zostały przez liczne opisy aktów bestialstwa wręcz zbrukane. To ten obraz wojny, którego nigdy nie chciałabym oglądać we własnym życiu, we własnym kraju! To też powieść o szamanizmie i różnych podejściach do niego. Każde z bohaterów ma bowiem swoje racje za ufaniem dawnej wiedzy, zwanej tradycją. Tradycja jest jednym z przedmiotów nauki w akademii, jednak nawet przez dyrektora jest raczej uznawana za czcze bajeczki niż przydatne informacje. Okazuje się nawet, że mało kto wybiera ją jako specjalizację. Bo jakiż pożytek bojowy może mieć łączenie się z Panteonem czy medytacja? Okazuje się, że tradycja to nie tylko mity i osiąganie harmonii. Ona może przynieść nawet… ludobójstwo!

Oficjalna recenzja dla portalu portalu DuzeKa.pl.


Na szybko:

Historia, mity o bohaterach, szamanizm, miłość, walka o swoje, wojna. Czy to wszystko co oferuje książka? Nie, to dopiero czubek potężnej góry lodowej. Fabuła z łatwością wystarczyłaby na kilka książek! Nic dziwnego, że Wojna makowa to często nominowany do największych nagród literackiego świata debiut. Bo to olśniewający debiut namalowany pomysłową ręką, która chwyta i nie puszcza. A chwyta za gardło, serce i czasem jaja. Jest pełna wyobraźni, starych bogów, prawd zbyt ciężkich do logicznego rozumienia i zemsty. Jeśli chcesz czytać Wojnę makową dla rozrywki, nie bierz jej do ręki. To będzie coś więcej niż zwykła rozrywka! Pamiętaj też, że to pierwsza część trylogii. Wojna to dopiero początek.

Moni zdaniem:

Fabuła: 8/10
Bohaterowie: 7 /10