Blacksad. Piekło, spokój [tom 4]

Blacksad. Piekło, spokój [tom 4]

2 października 2020 1 przez Monika Kilijańska

Seria Blacksad już nie raz gościła na moim blogu. Nie powiem – jestem oczarowana rysunkami i dobrze czytającą się, prosta fabułą. Tm razem jednak jest niesamowicie smutno, a nasz czarny koci detektyw jest raczej obserwatorem fabuły niż jej uczestnikiem. Oto czwarty tom pt. Piekło, spokój.

Bohater

Sebastien “Little hand” Fletcher to cudowne dziecko Caledonii. Jest też zarazem świadkiem wielkiego, śmiercionośnego, zamiecionego pod dywan przekrętu. Wraz z przyjaciółmi starał się wprowadzić muzyką trochę radości w to niemrawe miasteczko. Grali dla funu do czasu, aż lider, Joahim, nie zaciągnął się do wojska. Straszna tajemnica jednak ciągnęła się za grupą i dosięgała każdego. W końcu dosięgła też i Sebastiena, który dotąd bał się, że straci wszystko co posiadł: żonę, karierę, poklask. Jeszcze jakiś czas walczył ze sobą, próbował uciekać zostawiając ciężarną żonę. Zapomnienia szukał w narkotykach. Jednak nic z tego. Z jego żalu i rozterek powstał „Pizen blues” – pożegnalna piosenka…

Fabuła

Mamy tu coś nowego. To już nie Nowy Jork, a Nowy Orlean jest miastem, w którym Blacksad tropi. Tym razem nie przestępcę, a genialnego muzyka. To lata 50-te, więc ulice tego południowoamerykańskiego miasta tętnią jazzem. Zlecenie wydał Fausto Lachapelle, naczelnik więzienia i przy okazji właściciel wytwórni muzycznej. Śmiertelnie chory człowiek. Przed śmiercią chce skontaktować się z najlepszym pianistą swojej stajni: Sebastienem. Wkrótce dochodzenie zaczyna natrafiać na trupy przyjaciół zaginionego pianisty. Ktoś w jakikolwiek sposób próbuje go powstrzymać przed śpiewaniem. Okazuje się, że ten uzdolniony, staczający się na dno muzyk ma wiele do powiedzenia za pomocą muzyki i nie każdemu podobała by się ta prawda….

Kreska

Szczerze mówiąc to głównym powodem, dla którego śledzę losy Blacksada, nie jest scenariusz Diza Canalesa, a rysunki Juanjo Guarnido. Jego postacie mają więcej energii i ekspresji w swoich zwierzęcych twarzach niż większość komiksowych bohaterów czy superbohaterów. Tła lokalizacji i okresu są bezbłędne. Używa akwareli zamiast czarno-białej surowości oryginalnych filmów noir lub dzieł Franka Millera (zobacz serię Sin City), ale wynikająca z tego gra światła i cienia dodaje dramatyzmu i emocjonalnej tonacji jego paneli. Perełką są panele w restauracji pod drzewami, gdzie każdy listek rzuca cień, zbiorowe sceny karnawałowego korowodu na ulicach, wnętrza czy narkotyczne/przedśmiertne wizje Sebastiena/Blacksada.

Ciekawostka

Karnawałowa scena, którą się tak chwilę temu zachwycałam, to orleańskie Mardi Gras. To dokładniej ostatni dzień karnawału, pełny parad ulicznych i festiwali. Mardi Gras ma więc podobne korzenie do tłustego czwartku: są to dni wielkiego jedzenia i zabawy przed rozpoczęciem wielkiego postu.

Podsumowanie

Trzy historie zebrane w pierwszej twardej oprawie Blacksad pozostawiły tak trwałe wrażenie, że pomimo zaangażowanych utalentowanych twórców zastanawiałem się, w jaki sposób pisarz Juan Díaz Canales i artysta Juanjo Guarnido zamierzają to kontynuować. Z łatwością, jak się okazuje. Ciche piekło to znakomity wpis w serii, która z łatwością znalazła się na mojej półce. Piekło spokój wkracza w kolorowe, ale z drugiej strony ciemne życie nowoorleańskich klubów lat 50-tych XX wieku. Kolejna świetna historia.

Inne recenzje serii Blacksad: Pośród cieni [tom 1], Arktyczni [tom 2], Czerwona dusza [tom 3], Amarillo [tom 5].


Na szybko:

Tym razem czarny kot-detektyw jest tylko pobocznym bohaterem, a nie główną postacią komiksu. Nie przeszkadza to jednak czytelnikowi śledzić pięknie zilustrowany komiks oraz gładko płynącą niczym muzyka Nowego Orleanu lat 50-tych. Oto historia zniszczonego przez system i narkotyki wybitnego pianisty.

Moni zdaniem:

Fabuła: 7/10
Kreska: 9/10
Bohaterowie: 7 /10