Kiedy się nudzisz do głowy przychodzą dziwne pomysły. Death note [tom 1]

Kiedy się nudzisz do głowy przychodzą dziwne pomysły. Death note [tom 1]

19 marca 2019 5 przez Monika Kilijańska

Notatnik służy mi przede wszystkim do wpisywania czego zabrakło w lodówce i przypominania mi tego podczas zakupów. Są osoby, które bez notatnika nie wyobrażają sobie życia, prowadzą w nim dziennik, spisują pomysły albo rysują. Light, uczeń tokijskiego liceum, jest posiadaczem notatnika, który potrafi zabijać. Brzmi jak tania wersja Morderczej opony? Nic z tych rzeczy, to świetna manga detektywistyczna z wątkami paranormalnymi.

Bohaterowie

Light Yagami to młody nastolatek. Wysoki, szczupły, wysportowany. Widać, że dba o siebie. Dobrze się ubiera i jest na wskroś pragmatyczny. Właściwie widujemy go przede wszystkim w przykładnie dopasowanym mundurku szkolnym. Do tego niezwykle inteligenty i ambitny, do tego pewny siebie. Wszystkie te cechy sprawiają, że niezwykle się nudzi życiem ucznia. Ileż można być dobrym bratem i synem, grzecznym młodzieńcem i dobrym uczniem. Jednak Yagami nie ma powodów do jakiegoś młodzieńczego buntu, to nie w jego stylu. Notatnik śmierci jest dla niego przepustką do ciekawszego, pełnego emocji życia. Ono kusi, a Light poddaje się tej pokusie. Teraz już mu za mało i chce więcej: władzy, poklasku i potęgi. Cóż może być lepszą bronią, przed czym wszyscy drżą bardziej jak przed śmiercią? Choć pierwsze symptomy zdradzały jego upór w dążeniu do celu, to dopiero wejście w posiadanie Notatnika śmierci pokazuje, że Light nie cofnie się przed niczym, by osiągnąć cel. Innych traktuje marionetkowo, wyłącznie jako część swojego planu.

Fabuła

Nuda to główny motywator, by zrobić coś innego, czasem nawet szalonego. Jeśli jesteś uczniem to wikłasz się w tajemnicę, jeśli jesteś bogiem śmierci to dajesz jakiemuś śmiertelnikowi możliwość pobycia na własnym stanowisku. Jeśli dwoje znudzonych postaci: uczeń i shinigami znajdzie się w tym samym czasie w tym samym miejscu i z tym samym pomysłem na zabicie nudy, to mamy dobry motyw na ciekawa historię. I taka właśnie jest opowieść o notatniku śmierci. Znudzony monotonią szkolnego i domowego życia geniusz jest świadkiem niecodziennego zdarzenia. W końcu nie każdego dnia na ziemię spada z nieba jakiś czarny notatnik, zapisany regułami. Może to jakiś żarcik albo prank? Może ukryta kamera? Może zwykły pamiętniczek zdziwaczałej nastolatki? Żeby się przekonać, czy zapisane w notatniku reguły nie są ściemą najlepiej je przetestować. Tylko że jeśli działają… to ktoś zginie.

Kiedy Light testuje notes w jego świecie pojawia się prawowity właściciel – demonicznie wyglądający shinigami. Okazuje się, że tylko chłopak może go widzieć, co jeszcze bardziej uatrakcyjnia całą zabawę. Bo dla Yagamiego notatnik śmierci właśnie tym się stał. Jednak policja i CIA ma inne zdanie na ten temat. Za dużo ludzi ginie. Ktoś musi za tym stać. Czas przeprowadzić śledztwo. Kto byłby lepszy do tej roboty gdyby nie legendarny detektyw L? Problem w tym, że nikt nie wie kim on jest, jak wygląda, a jego działania są mocno kontrowersyjne.

Kreska

Wizualnie komiks prezentuje się dobrze. Rzadko mamy do czynienia z tak szczegółowymi mangami, więc tym bardziej Death note cieszy oko. Dopracowane są wszystkie elementy, zarówno twarze postaci, jak i poszczególne plany. Sama manga jest dość poważna, więc nie mamy tu typowych dla tego gatunku rozluźniaczy jak chibi czy fanserwis. Jedynie zabawna mina Ryuka czy też dziwne zachowanie L-a może być źródłem wesołości., a i to delikatnie jest dawkowane.

Ciekawostka

W death note jest aż 65 reguł i do tego spisanych po angielsku. Dlaczego? Język wybrany jest nie bez powodu – angielski jest obecnie najczęściej znanym językiem świata i dość jednoznacznym do zrozumienia. Każdy, kto podniósłby notatnik, może w prosty sposób zapoznać się z zasadami regulujących zapiskami.

Dlaczego jednak jest aż tyle zasad? Tu podłożem jest japońska skrupulatność. Tu nie ma pytania o sensowność jakichkolwiek reguł, każdą przyjmuje się z pokorą. Kisoku ha kisoku da – reguła to reguła. Prawo pisane jest wręcz święte, dzięki niemu życie jest łatwiejsze, przestępczość mniejsza, a i błędów jest o wiele mniej, kiedy nikt nie musi zastanawiać się jak coś zrobić. Ot, choćby sortować śmieci: u nas recykling stanowi 4-5 produktów pakowanych w oddzielne kontenery czy worki, w Japonii bywa, że to 30 różnych kategorii, każda szczegółowo opisana w regulaminie dotyczącej selektywnej zbiórki odpadów. W szkołach dzieci uczą się, że trzeba podążać za regułami, a myśleć potem – coś zupełnie innego niż w Polsce, gdzie szukane są tylko luki w systemie i sposoby na omijanie reguł. Może to być frustrujące, ale narzekanie też nie leży w naturze i przyzwyczajeniach Japończyków.

Podsumowanie

Death Note, czyli Notatnik Śmierci, to najbardziej znane dzieło duetu Takeshi Obaty (rysownik m.in. All you need is kill) i Tsugumiego Ohiby (scenarzysta równie dobrego Bakumana). Dzieło, którego adaptacji niedawno pokusił się Netlix, ale… nie do końca się ona udała, więc nie polecam. Za to manga (i anime na jej podstawie) to coś, co trzeba przeczytać. Szczególnie, jeśli uwielbiasz detektywistyczne wątki rozbudowane bardziej niż np. w Bungou Stray Dogs.

Inne zrecenzowane mangi Tsugumiego Ōby lub Takeshiego Obaty: Bakuman, All you need is kill.


Na szybko:

Kultowa już manga Death note (Notatnik śmierci) to nie jest kolejny shonen czy szkolne życie. Choć bohaterami są młodzi ludzie, to są diablo sprytni i bliżej im do starcia Sherlocka Holmesa z Jeźdźcem bez głowy, niż podkochujących się w koleżankach młokosach. Prawdziwa gratka dla fanów detektywistycznych wątków, czasem trochę paranormalnych.

Moni zdaniem:

Fabuła: 9/10
Kreska: 8,5/10
Bohaterowie: 9,5/10