Bądź jak Funky Koval swojego losu

Bądź jak Funky Koval swojego losu

12 czerwca 2018 19 przez Monika Kilijańska

Kiedy sięgnęłam na półkę z komiksami po Funky Kovala i przewertowałam go to w myślach stwierdziłam tylko: czy to będzie petarda, czy znowu przejadę się sądząc książkę po okładce? To nie była petarda. To były najlepsze fajerwerki! Te rysunki i historia niczym z najlepszych sci-fi komiksów amerykańskich, te pomysły aż dech zapierało. Tego nie można przegapić.

Bohaterowie

Głównym bohaterem jest tytułowy Funky Koval, kosmiczny detektyw prywatnej agencji detektywistycznej Universs. Gdyby żył w czasach Dzikiego Zachodu pewnie byłby najbardziej skutecznym i awanturniczym cichym sprawiedliwym na swoim gniadym koniu. Jednak jak na człowieka przyszłości przystało jest pilotem latających futurystycznych maszyn i tropi międzyplanetarne afery polityczne. To smakosz kobiet, choć mocno zadurzony w pięknej Brendzie, która mu partneruje. Z resztą Brenda nie jest bezwolnym kociakiem w obcisłych latkesowych ciuszkach, a całkiem sprawną panią detektyw. Funky to wielki awanturnik i można na nim polegać niczym na Zawiszy Czarnym. Do tego ma swoje rycerskie zasady i nie kruszy kopi o byle co. Potrafi zjednywać sobie ludzi lub zabijać, czyli ogólnie dąży do tego, by mieć samych przyjaciół, choć w dość kontrowersyjny sposób. Bezwzględny, choć sympatyczny Koval z szelmowskim uśmiechem na twarzy pakuje się w kolejne kłopoty, także natury erotycznej, gdyż za jego mundurem uganiają się wszystkie panny we wszechświecie.

Fabuła

Komiks powstawał w odcinkach na łamach Fantastyki i Nowej Fantastyki, dlatego autorzy starali się przedstawić w każdym jak najwięcej. Początkowo nie miał być też tak rozbudowany, stąd pierwsze strony atakują od razu faktami, akcją i problemami, nad którymi spokojnie można by debatować dłużej. Funky od razu staje się detektywem i wikła się w intrygę już po kilku kadrach. Cały pierwszy tom jest właśnie takim skondensowanym komiksem, by w kolejnych dwóch spokojnie wyjaśnić całą sytuację. Ostatnia część powstała już bez udziału Jacka Rodka i znacznie różni się od pozostałych. Jest to mimo spadku formy kawał znakomitego komiksu, pełnego odniesień do czasów, w jakich powstawał: manipulacja mediami, władza w rękach jednej partii. Aż dziw bierze, że tych smaczków nie wyłapali cenzorzy, ale, jak przyznają autorzy w zamieszczonych materiałach dodatkowych, są to ludzie, którzy komiksy tylko czytają, a nie oglądają.

Bez oddechu i Sam przeciw wszystkim

Pierwsze dwa albumy, czyli Bez oddechu i Sam przeciw wszystkim, to dzieło kompletne. I właśnie te dwie części są najlepsze z całego wydania zbiorczego. Pociąga ta ekstremalnie dynamiczna fabuła, która nie pozwala odłożyć książki na półkę aż się nie skończy rozdziału. To w nich Koval ekspresowo zdobywa licencję komicznego detektywa Agencji Universs, odbija przepiękną Miss Uniwersum 2082 z rąk groźnej sekty Temporytsów, rozpracowuje rzutującą na przyszłość całego globu intrygę kosmicznej rasy drolli, a nawet walczy z samym sobą, kierowany przez nadajnik podsycający najbardziej pierwotne instynkty Funkyego. Po takiej akcji powrót na Ziemię powinien być w świetle fleszy i z fanfarami, jednak nikt Kovala i Brendy nie wita owacjami na stojąco. Wręcz przeciwnie – robi się z nich terrorystów, którzy mają wiele osób na swoim koncie. Koniec końców cała Agencja prawie zostaje rozwiązana, a sam Koval staje się samotnym mścicielem, który chce rozwiązać zagadkę takiej zmiany ich passy. Okazuje się, że nie wszystkie tajemnice Stellar Fox i Rothaxa zostały odkryte i jeszcze wiele niespodzianek czeka na Kovala i Brendę w świecie, w którym nawet policjanci są przekupieni i czyhają na ich głowy.

Wbrew sobie

Trzecia część Funky Kovala zaczyna coraz bardziej dryfować na nieznane wody. Funky dorabia się własnego klona, który wyglądem nie ustępuje, jednak charakterem i usposobieniem jest kimś zupełnie innym. Podobieństwo jest tak uderzające, że nawet ukochana Brenda i Lilly dają się zwieść. Nie dziwota więc, że pewnym momencie nie wiemy co tak naprawdę się dzieje, który z nich jest przed naszymi oczyma. Nie bez kozery zatem ta część nazywa się Wbrew sobie.

Wrogie przejęcie

Ostatni rozdział, już bez udziału Rodka, wypłynął już na szerokie wody abstrakcji. Funky zaczyna walczyć nie tylko w świecie realnym, ale także w wymyślonym przez drolle uniwersum, a nawet w umysłach innych. To świat, który dzieje się kilka lat po zdarzeniach trzeciej części i naprawdę wiele się tu zmieniło. Także bohaterowie: Brenda nie jest już taką pięknością, lecz bardziej przypomina dziką wojowniczkę jakiegoś plenienia post-apo, a sam Funky coraz mniej przypomina zadziornego przystojniaka na rzecz poważnego futurysty. Całości brakuje nie tylko tych smaczków lat 80-tych, jakie mieliśmy w poprzednich częściach (bo czwarta część powstała w 2011 roku), ale także akcji i emocji jakich dostarczały. Wrogie przejęcie diametralnie różni się od reszty. Czy zapowiedź kolejnej części nie pociągnie serii na dno?

Kreska

Oj, jest tu na czym oko zawiesić! Te przepełnione detalami kadry, od których ciężko było wzrok oderwać. Te nierealne światy wymyślone przez obce cywilizacje. Te zmiany w wyglądzie postaci i sceneriach. Dopełniały je liczne sceny rodzajowe, idealnie rozrysowane w kadrach, których w komiksie jest pełno. Rysunki pełne detali i ukrytych symboli oraz świetnie zaprojektowane plansze wypełnione fantastycznymi projektami samolotów, statków kosmicznych, odległych światów czy zwyczajnych uniformów, potrafią przykuć wzrok na długie chwile. Sceny walki są naprawdę dobre i po nich chyba najbardziej widać kunszt rysowniczy Polcha. Takiej kreski chce się więcej!

 

„Nic mi tak w życiu nie wyszło jak włosy i Funky Koval”, żartuje Parowski.

Podsumowanie

Cudowny komiks z rysunkami Bogusława Polcha do scenariusza Macieja Parowskiego i Jacka Rodka. Masa polskich smaczków, które wyłapuje się dopiero za drugim razem jak postacie polityczne, książki Lema na półkach czy kultowe teksty. Jedna z najbardziej fascynujących opowieści w historii polskiego komiksu. Po Funky Kovala można sięgnąć z sentymentu, z pobudek kolekcjonerskich czy nawet ciekawości ale w szczególności należy się z nim zapoznać dla epickiej, kosmicznej przygody, która nadal dostarcza przedniej rozrywki i raczej nigdy się nie zestarzeje. Bo Funky jest jak Lenin – nigdy się nie zestarzeje.


Na szybko:

Jedna z najbardziej fascynujących opowieści w historii polskiego komiksu. Super kreska, wciągająca historia, od której nie można się oderwać. Mnóstwo smaczków, które uciekły PRLowskim cenzorom. Komiks stary jak ja, a jednak nadal aktualny.

Moni zdaniem:

Fabuła: 9/10
Kreska: 9/10
Bohaterowie: 10/10