Jak nie teraz, to kiedy? Giant days [tom 5]

Jak nie teraz, to kiedy? Giant days [tom 5]

29 sierpnia 2019 1 przez Monika Kilijańska

Wakacje się już kończą, ale nie dla studentów! One trwają jeszcze miesiąc. W 5 tomie Giant Days właśnie kończy się pierwszy rok studiów i trwa odpoczynek, zasłużony lub nie, po trudach sesji. Czy drugi rok będzie dla Susan, Esther i Daisy tak samo zakręcony, czy może przystopują?

Bohaterowie

McGraw to człowiek, który chyba najmniej nagadał się w tym komiksie. Choć wygląda i rzeczywiście jest rówieśnikiem pierwszorocznych studentów, to jednak wygląda jak wyciągnięty z poprzedniej epoki ze swoim sumiastym wąsem, fryzurą z przedziałkiem, umiłowaniem do koszul i majsterkowania. To człowiek o złotym sercu i sama nie wiem, dlaczego Susan z nim zerwała. Choć mogę za to zrozumieć, dlaczego nadal go obserwuje i w sumie chyba nawet kocha.

Fabuła

Koniec roku akademickiego to nowe wyzwania. Susan pożera zazdrość o nową dziewczynę McGrawa, Diasy doczeka się wyjazdu na wykopaliska, a Esther i Ed dają się wciągnąć w przekręt. Do tego wyburzają ich akademik i trzeba znaleźć nowe lokum. Na szczęście udaje się wkroczyć w nowy rok z lokum, tymi samymi lokatorami, czasem uciążliwymi i tym samym humorem. A najlepiej uczcić to biorąc udział w festiwalu muzycznym!

Scenarzysta John Allison wie, jak pospolite problemy trapiące młodych ludzi rozdmuchać i nadać im wciągającą, miłą, żartobliwą fabułę. Gagi i ironiczne dialogi to najmocniejsza strona Giant Days od pierwszego tomu i tak jest i teraz. Najlepsze jest to, że autor w tak humorystycznym komiksie nie ucieka od poważnych problemów, tyle, że podaje w lekkiej formie.

Kreska

Mogłabym powiedzieć: tu nic się nie zmienia. Rysunki są żywe, czasem narkotycznie kolorowe, kreska przyjemna dla oka. Co tu więcej dodać: to trzeba samemu zobaczyć. Choć czasem żałowałam, że tła nie są bogatsze, to jednak do tej komediowej konwencji właśnie takie pasują. Do tego mimika postaci jest tak wyrazista, że aż chce się rozerwać przy tym komiksie.

Ciekawostka

Ed i Esther wplątali się w nieciekawą sytuację niczym rdestowiec ostrokończysty. Niczym… co? Ano taka oto roślina, którą znaleźć można właściwie wszędzie, choć pochodzi z Japonii, Korei i Tajwanu. W Europie pojawił się w 1825 r. i samorzutnie rozprzestrzenił się w środowisku jako bardzo inwazyjny, ekspansywny gatunek. Początkowo, po sprowadzeniu go do Europy był uprawiany w ogrodach botanicznych i parkach dworskich. Ponieważ dla pszczelarzy był cenną rośliną miododajną, ze względu na swój późny okres kwitnienia, był też w tym celu uprawiany na ogródkach działkowych i wysiewany na nieużytkach. Choć zagraża rodzimym gatunkom i dziś się z nim walczy usuwając mechanicznie, to jego szybki przyrost i wartość energetyczna sprawiają, że jest idealną rośliną energetyczną, a łatwa akumulacja metali ciężkich – idealną rośliną do oczyszczania silnie skażonej gleby.

Podsumowanie

Giant Days jest jak wino, bo każdy kolejny tom to jak kolejny rok leżakowania – coraz lepszy. Komiks inteligentny, zabawny, niegłupi, zmuszający do myślenia. Wprawdzie tom piąty właściwie nie pcha fabuły do przodu, ale jest oddechem tak samo potrzebnym jak przerwa semestralna. Przed drugim rokiem nauki studentek z Sheffield z pewnością się przyda.

Pozostałe recenzje serii Giant Days: Królowe dramy [tom 1], Obudźcie mnie, jak będzie po wszystkim [tom 2], Bycie miłą nic nie kosztuje [tom 3], Przepraszam, że cię zawiodłam [tom 4]


Na szybko:

Świetna wesoła historia końca pierwszego i początku drugiego roku studiów trzech studentek angielskiego uniwersytetu. Jeśli macie ochotę na dobrze opowiedzianą lekką historię z odrobiną morału, doprawioną świetnymi rysunkami, Giant Days jest dla Was!

Moni zdaniem:

Fabuła: 8/10
Kreska: 8/10
Bohaterowie: 8/10