Death mount death play [tom 1]

Death mount death play [tom 1]

20 listopada 2022 0 przez Monika Kilijańska

Dead Mount Death Play nadaje nowy wymiar podgatunkowi mangi isekai. Zamiast przeniesienia bohatera do krainy fantasy, tym razem jest odwrotnie. Och, a złoczyńca jest właściwie tym, który się pojawia w realu.

Bohaterowie

Polka Shinoyama umarł, ale ożył. Wszystko za sprawą Boga Truposzy, nekromanty z innego wymiaru, który teraz przejął kontrolę nad tym nastoletnim Japończykiem. W tym innym wymiarze był tym złym, a zniknął w momencie prawie że swojej zagłady. Ale z drugiej strony trochę odstaje od złola, bo jednak ratuje dzieci z pożaru i nie chce ciągle tworzyć nowych dusz. Coś mi się wydaje, że będzie to dobrze zaprojektowany bohater. Dla mnie jednym z ciekawszych aspektów tej historii jest zdolność Polki do używania magii w naszym świecie, mimo że jest ledwo wykrywalna. Jego magia musi zostać naładowana, co nie jest niczym nowym, ale to źródło magii sprawi, że wszyscy będą zaangażowani w różnego rodzaju tragiczne sytuacje. Oryginalna Polka nie była jednak święta, ponieważ nawet zabójcy, którzy zostali wysłani, by go zabić, nie mają nawet pojęcia, jak niebezpieczny był… hmm… jest… Nieważne, oryginalna dusza Polki wciąż jest obecna na świecie.

Fabuła

Rozpoczynamy od epickiej walki dobra ze złem. Jednak kiedy dobro wygrywa, głównemu wygranemu coś podpowiada, że to nie koniec historii. I tak jest rzeczywiście. Przegrany, czyli Bóg Truposzy, przejmuje ciało 16-letniego chłopca, który niedawno został zabity przez maniakalną dziewczynę o imieniu Misaki. Ona uwielbia zabijać dla rozrywki. Nie wiadomo, dlaczego był celem Misaki i mafii, z którą jest związana. Ale wie, że musi w tym nowym dla niego środowisku jakoś przeżyć. Korzysta więc ze swoich mocy nekromanckich, które udaje się nieco aktywować. Nie na taką skalę, jak w poprzednim świecie, ale jednak. Aby się wzmocnić potrzebuje szlachetnych kamieni, ale, cóż za dziwota, tu nie można ich kupić za drobne!

Jedna uwaga: rozdział 5 może nie być dla wrażliwych, nieobytych z golizną i aktami młodocianych oczu. To nie jest manga dla dzieci.

Kreska

Sztuka Shinty Fujimoto doskonale uzupełnia narrację Narity. Wszystko, od projektów postaci po wyrażenia emocjonalne, napędza dialog i pomaga kształtować nasze postacie w ich unikalne formy. Świetnie używa rastrów do brutalniejszych scen, gra światłem i cieniem. Mimika taka jak lubię – wyrazista, realna, żywa nawet u zombiech.

Ciekawostka

Za historią tej mangi stoi nie kto inny jak Ryohgo Narita. Autor takich świetnych serii jak Durara!!, Baccano czy spin-off serii nowelek Fate/stay nightFate/strange Fake, opowiadającej o losach bohaterów pięć lat po Piątej Wojnie Świętego Gralla i osadzona w realiach amerykańskich. Narita nie stroni od integracji nadprzyrodzonego z codziennym życiem, co jest nadal widoczne w Dead Mount Death Play. W Baccano użył wina, które zapewniało nieśmiertelność. W Durararze wykorzystał legendy Dullahana. Tutaj używa trupich bogów i nekromancji.

Podsumowanie

Ten pierwszy tom poświęcony jest budowaniu świata i rozwojowi postaci i oba są solidne. Jest ładna równowaga między dobrymi sekwencjami akcji i przeplatanymi przestojami. To właśnie w tych spokojniejszych chwilach intryga naprawdę się buduje. Jest całkiem jasne, że wszyscy, zarówno dobrzy, jak i źli faceci, są trochę traktowani pobieżnie, ale to dopiero pierwszy tom.


Na szybko:

Dead Mount Death Play jest mroczne! Jest pełen pułapek współczesnego podziemia z grą w kotka i myszkę między rywalizującymi gangami yakuzy, policją i świeżo przywróconym nastolatkiem o imieniu Polka Shinoyama, czyli Bogiem Truposzy – cóż, przynajmniej tak go znano oczywiście w poprzednim życiu.

Moni zdaniem:

Fabuła: 7/10
Kreska: 7/10
Bohaterowie: 7 /10