Ratownik: górski czy raczej miejski?

Ratownik: górski czy raczej miejski?

8 stycznia 2020 0 przez Monika Kilijańska

Polubiłam Jirō Tanigutchiego. Zawsze znajdzie taki temat, którego w mandze nie jest łatwo znaleźć. Ot choćby Dziki Zachód w Podniebnym Orle czy też, tak jak tu, alpinizm, bo Ratownik właśnie o ratowniku górskim (i nie tylko!) opowiada. Jego mangi przybliżają lekko temat, nie wgryzając się za bardzo w niego, pozostawiając dalsze poszukiwania dla czytelnika. To dlatego szukałam czy rzeczywiście istniała Indianka o imieniu Sakura jak w Podniebnym Orle, a teraz zaś googluję o japońskich Alpach.

Bohaterowie

Shiga to były himalaista, który od dłuższego czasu wiedzie spokojne życie w japońskich Alpach. Zwykle zajmuje się doglądaniem schroniska i dostarczaniem tam prowiantu. Wszak nie ma tu dostaw samochodem – wszystko trzeba donieść na własnych barkach. Dzięki codziennym wędrówką w górę i w dół jest bardzo sprawny. Do tego ma sztywny kręgosłup moralny, pomaga innym jak np. rodzinie jego zmarłego na jednej z wypraw przyjaciela. Jednak coś nie pozwala mu ponownie wejść na górskie szczyty jak za dawnych lat.

Fabuła

Tak jak potrafił zaplanować atak na szczyt, tak teraz Shiga dąży prosto do obranego celu. Opiekuje się schroniskiem i zawsze służy pomocą rodzinie zmarłego przyjaciela. Nic więc dziwnego, że rozpaczliwy telefon z Tokio wywraca jego cały ten porządek. Shiga bez zastanowienia rzuca swoje poukładane życie i wyrusza do tokijskiej metropolii, by odnaleźć młodą Megumi. Policja, choć jest powiadomiona o zaginięciu dziewczyny, niewiele robi. Dlatego też Shiga zmnienia się z alpinisty w detektywa, nie zmienia się jedno: nadal jest ratownikiem.

Shiga doznaje jednak szoku. Nie tylko szokuje go wielkość miasta, ale przede wszystkim zajęcie młodocianych dziewcząt. Okazuje się, że mała Megumi ani nie jest już mała, ani nie jest grzeczna jak kiedyś. Z pełną premedytacją wykorzystuje, tak jak wiele jej koleżanek, dość dziwną dla nas, Europejczyków, ciągotę do ubranych w szkolne mundurki dziewcząt. Choć z drugiej strony i my mamy swoje galerianki przecież. Shiga w trakcie swojego prywatnego śledztwa powoli i ze sporą dawką niesmaku odkrywa kulisy świata sponsoringu. Im dalej się posuwa, tym trudniejsze i niebezpieczne staje się dla niego to zajęcie. Okazuje się, że jego doświadczenie we wspinaczce będzie i w tym przypadku przydatne.

Kreska

Taniguchi tworzył francuskie komiksy, tylko że w Japonii. I to widać nie tylko w prostej fabule, ale i kresce. Rysunki Ratownika są tak bardzo europejskie, że z powodzeniem można by było zrobić na podstawie tej mangi jakiś film akcji z umięśnionym ratownikiem górskim w roli głównej. Shiga przypomina mi, nie wiem dlaczego, jakiegoś Rambo czy innego twardziela z czasów dobrego męskiego kina lat 80-tych. Dużym plusem jest szczegółowość kadrów oraz świetne przedstawienie problemów we wspinaczce jak np. trudnych trawersów, chwytów tylko na palce czy też przestrzałów.

Ciekawostka

Czy ktokolwiek słyszał o Alpach Japońskich? Ja przyznam szczerze, że pierwszy raz przeczytałam o nich właśnie w Ratowniku. Jest to wspólna nazwa dla trzech łańcuchów górskich, rozciągających się równolegle wobec siebie, południkowo, w środkowej części wyspy Honsiu. Mają one kilkanaście szczytów o wysokości przekraczającej 3 000 m. Najwyższe z nich to Kita (3193 m n.p.m.) i Hotaka (3190 m n.p.m.). Choć to najwyższe niewulkaniczne góry kraju, znajdują się tu także czynne wulkany jak Ontake, drugi największy czynny wulkan Japonii. Znajdują się tu także jedyne lodowce na całej wyspie. Nazwa Alpy Japońskie została nadana przez angielskiego archeologa Williama Gowlanda, zwanego ojcem japońskiej archeologii.

Podsumowanie

Taniguchi dokonuje specyficznego porównania między życiem w górach a w drapieżnym, nieludzkim Tokio, do tego pokazując zabawę współczesnej młodzieży, którą można krótko nazwać prostytuowaniem się. To przewidywalna manga, ale nie pozbawiona uroku.


Na szybko:

Klasyczna niczym europejski komiks historia, w której niezłomny mężczyzna ratuje z opresji niewiasty. Wprawdzie białego rumaka i ręki księżniczki tu nie zobaczymy, jednak schemat jest dość prosty. Ale to właśnie w prostocie tej historii jest największa radość z czytania.

Moni zdaniem:

Fabuła: 6/10
Kreska: 7/10
Bohaterowie: 5/10